Fecebook

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Przyrodnicze podróże małe i duże. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Przyrodnicze podróże małe i duże. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 11 czerwca 2017

Biebrza, ptaki i ludzie

  Siedzę od kilkunastu minut sama w samochodzie, zaparkowanym na poboczu polnej drogi, a wokoło totalne pustkowie. Z każdej strony otaczają mnie łąki, gdzie spojrzę - ciągnące się po horyzont ukwiecone, zielone połacie. Urozmaiceniem krajobrazu jest leniwie przepływająca tuż obok, rzeka Biebrza. Jest pięknie, nawet pomimo tego, że niebo jest dosyć niespokojne i niezdecydowane, a zimny wiatr goni chmury i nie pozwala mi wysiąść z auta. Spośród wszystkich, mniej przyjemnych przyrodniczo - atmosferycznych zjawisk, chyba najbardziej nie lubię wiatru. Nawet komary wydają mi się bardziej znośne, niż bezlitośnie smagające głowę wietrzysko. Przeszywa mnie na wskroś, natychmiast wyziębia i skutecznie zaburza wrażliwą percepcję. Taką mam ułomność. Nie wyjdę więc z auta i koniec... Nie zmusi mnie do tego żaden, nawet najbardziej rzadki okaz ptaka. Nagle, widzę zza przedniej szyby samochodu Michała, który odwraca się w moją stronę i przywołuje mnie ręką, dając jasno do zrozumienia, że mam dołączyć do reszty.  Autorytet Michała, jednego z najlepszych w kraju ornitologów i przewodników po Biebrzańskim Parku Narodowym, robi swoje.  Wyskakuję szybko z auta i z głową schowaną pod chustką i kapturem biegnę pokornie do lunety, ustawionej na poboczu drogi. Moi towarzysze wyprawy wypatrzyli piękną i rzadką pliszkę cytrynową. Obserwujemy ją, jak cierpliwie siedzi na uginającej się od wiatru trzcinie, po drugie stronie rzeki. To jest sukces!!! Kolejna fantastyczna obserwacja!!! Zapominam o pogodzie, odzyskuję zmysły i cieszę się razem ze wszystkimi.
        Zostajemy tutaj jeszcze chwilę, po czym wsiadamy do samochodów i jedziemy nieco dalej. Tym razem będziemy szukać kulika wielkiego. W ciągu trzydniowego pobytu na warsztatach ornitologicznych w Biebrzańskim Parku Narodowym, zaobserwowaliśmy około 120 gatunków ptaków, w tym sporo ptasich rarytasów, jak np. szczudłak, podróżniczek, wodniczka. W sumie spędziłam tutaj calutki tydzień, nasycając się biebrzańskim rajem.

Podróżniczek








Chociaż przyjechałam głównie po przyrodnicze doznania estetyczne oraz edukację ornitologiczną, to jednak nie tylko biebrzańska natura i ptaki wywarły na mnie wrażenie. Wróciłam zauroczona spotkanymi tutaj ludźmi. Zarówno miejscowymi - niezwykle gościnnymi i przyjaznymi, jak również turystami, wrażliwymi pasjonatami, zakręconymi na punkcie ptaków i przyrody. Należał do nich miedzy innymi Tymon, dziewięcioletni uczestnik warsztatów, pochłonięty ornitologiczną pasją razem ze swoim tatą. 








Zenek, gospodarz i organizator warsztatów, to tryskający dobrym humorem mistrz w przygotowywaniu śniadań. Dbał o świeże pieczywo i suto zastawiony stół każdego ranka, na dobry początek długiego, ptasiego dnia. Zenek dwukrotnie zaprosił nas na niezapomniany, malowniczy rejs katamaranem pasażerskim. Bardzo polecam taką formę zwiedzania rozlewisk biebrzańskich, widoki są niezwykłe, a ptaki prawie na wyciągnięcie ręki.






  Michał -  nasz przewodnik po ptasim raju, z troską pilnował, aby każdy wykorzystał szansę na dokładne przyjrzenie się wypatrzonym gatunkom, dbając jednocześnie o niezakłócanie spokoju ptakom. Nie przepuścił mi pliszki cytrynowej, na szczęście:) Wspaniały gawędziarz, doskonały znawca ptaków, z pasją wykonujący swój zawód i oddany mu w stu procentach.







Po zakończonych warsztatach przeniosłyśmy się z Krysią, moją towarzyszką wyprawy,  do Leśnej Polany nad Biebrzą. To idealnie położone gospodarstwo agroturystyczne, otoczone lasem, z jednej strony graniczące z rozlewiskiem Biebrzy. Raj w samym środku Biebrzańskiego Parku, prowadzony przez uprzejmych i przyjaznych gospodarzy. Prowadzą pasiekę, przygarniają bezdomne psy, wypasają na łąkach koniki polskie. Znowu spotkanie z dobrymi i pracowitymi ludźmi. Leżąc wieczorem w łóżkach, nasłuchiwałyśmy odgłosów derkaczy i puszczyków - naprawdę ekscytujące doznanie:) Polecam to miejsce każdemu, kto nie boi się prawdziwej ciemności, otoczenia lasu daleko od drogi, elektryzujących odgłosów dochodzących wieczorem z bagien i braku zasięgu w telefonie. My nie bałyśmy się ani trochę 
i nawet spotkałyśmy biebrzańską wiedźmę.  








Mam takie odczucie, potwierdzające się w rozmowach ze znajomymi, że serdeczność i gościnność mieszkańców Podlasia jest szczególna. Idealnym podsumowaniem moich biebrzańskich przygód, wpasowującym się w te refleksje, było przypadkowe spotkanie Pana Tomasza Kłosowskiego. Tego słynnego fotografa przyrody biebrzańskiej i współautora programów przyrodniczych, zastałyśmy przy jednym z punktów widokowych. W trakcie krótkiej pogawędki z nami ujął mnie stwierdzeniem, że ptaki są ciekawe, ale ludzie bywają równie ciekawi. Szczególnie na Podlasiu. 






poniedziałek, 1 maja 2017

Torfowisko, jaszczurki i widok na Tatry.


Pomysł na wycieczkę do Oravskiej Polhory, skąd wiedzie szlak na Babią Górę,  podsunęła mi autorka bloga beskidyzdzieckiem.pl. Moją uwagę przykuły ciekawostki przyrodnicze tego miejsca, m.in. torfowisko z kładkami, umożliwiającymi ich zwiedzanie. Tak więc majowa wycieczka została zakomunikowana znajomym i okazała się być fantastycznym pomysłem.

niedziela, 2 kwietnia 2017

Niedzielni turyści familijni w Dolinie Zimnika

   Tak bardzo zauroczyła mnie niedawna wyprawa do Doliny Chochołowskiej, że postanowiłam wybrać się czym prędzej na wycieczkę do kolejnej doliny górskiej. Zależało mi jednak na dolinie położonej znacznie bliżej, łatwej i szybkiej do przebycia, tak aby móc pojechać z całą rodziną w niedzielne popołudnie.

wtorek, 28 marca 2017

Wziąć urlop i uciec na jeden dzień w przyrodę

Są miejsca, w których przyroda ma się bardzo dobrze. Zachwyca szczególnie o tej porze roku. Jest kwitnąca, kolorowa, ciepła, miękka, pociągająca, pierwotna, zniewalająca, upojna i wolna... Krokusy są już w prawie pełnym rozkwicie, a wśród nich uwijają się pszczoły. Żaby rozpoczęły wiosenne gody. Słońce opaliło nam nosy.  Wróciłam z Doliny Chochołowskiej zabujana w Tatrach...

czwartek, 8 września 2016

Inwazja w Puszczy Białowieskiej. Zapraszam - Pani z przyrody




Jestem pewna, że gdzieś tutaj są, być może bliżej niż nam się wydaje. Być może nawet nas widzą, bacznie obserwują z ukrycia i za nic nie zdradzą nam swojej obecności.
Na polanie w Białowieskim Parku Narodowym

To najwięksi i najbardziej fascynujący mieszkańcy Puszczy Białowieskiej - żubry. Ale również rysie, wilki, jelenie. Na pewno są niedaleko, lecz dla nas niewidoczne, przemykają spowite delikatną mgłą niczym dobre duchy. Ostrożne i skryte. Dopóki głód nie wygoni ich z kryjówek, wygrywając z naturalnym lękiem przed cywilizacją, przeciętny człowiek ma nikłe szanse na spotkanie z nimi. Nasza przemiła gospodyni opowiadała nam, że jesienią łakome żubry lubią przychodzić do jej sadu  raczyć się jabłkami oraz że czasami widuje je w lesie, kiedy zbiera grzyby. Tu podgrzybek, tu prawdziwek, a tutaj żubr! Taka codzienność na Podlasiu. Na otwartych terenach króla puszczy trudno spotkać w sezonie letnim, przebywa wtedy ukryty w głębi lasu. Na polany żubry wychodzą rzadko i głównie bladym świtem, trzeba też wiedzieć gdzie. A szukanie ich w lasach to jak szukanie igły w stogu siana – przynajmniej dla mało obeznanego z ich zwyczajami turysty. Trzeba mieć wyjątkowe szczęście. Lecz kiedy przychodzi zima i zaczyna brakować żubrom pożywienia, chętniej opuszczają bezpieczne zarośla i ruszają poza las, na polany, gdzie czekają na nie przygotowane paśniki z sianem. Wtedy szanse na zobaczenie tego majestatycznego zwierza są większe .
Polana w Parku Białowieskim - rowerowa wędrówka Pani z przyrody
Paśnik dla zwierząt w Parku Białowieskim
 Pomimo tego, opowieść o żubrach w sadzie za domem wyraźnie podziałała na moją wyobraźnię. Z naiwnością dziecka zerkałam w stroną sadu, ilekroć był w zasięgu wzroku, spodziewając się… no żubra po prostu! No cóż, największym stworzeniem który tam baraszkował był kot gospodarzy. Coś jest w powiedzeniu o tym, że koty bywają złośliwe… Również wilki, rysie oraz jelenie pozostało nam jedynie sobie wyobrazić. Ale to nawet lepiej, bo pobyt w Puszczy Białowieskiej to nie safari . Dla turystów i miłośników polskiej przyrody Białowieża przygotowała Rezerwat Pokazowy Żubrów i nim przyszło nam się zadowolić. Zwierzęta eksponowane są tam w warunkach pół-naturalnych. Oprócz żubrów przebywają tam również rysie, wilki, łosie, koniki polskie. Wszystkie można  pooglądać i zaspokoić swoją ciekawość.   

Wilk w Rezerwacie Pokazowym Żubrów

Żubr z Rezerwatu Pokazowego


Najbardziej zdumiewającą dla mnie historią związaną z fauną Puszczy Białowieskiej była inwazja. Bynajmniej nie inwazja kornika - lecz gatunku ludzkiego, ponieważ to z jego powodu wiosną 1919 r. nastąpiła całkowita zagłada żubrów białowieskich - zginął wtedy ostatni osobnik. Jak to się stało, że w obecnej chwili żyje ich w całej puszczy prawie tysiąc sztuk? Gatunek ludzki zmył krew z rąk i postanowił się zrehabilitować.

Żubr z Rezerwatu Pokazowego
Jednak najważniejszym punktem naszego pobytu w puszczy była wizyta w rezerwacie ochrony ścisłej – czym mnie zaskoczyła i dlaczego – opiszę w następnych postach. Zapraszam - Pani z przyrody. 

wtorek, 6 września 2016

Keep calm and go to Białowieża! Zapraszam - Pani z przyrody.




Zaplanowaliśmy, że tegoroczny urlop spędzimy nad Bałtykiem. Lecz jak mówi mądre przysłowie – człowiek planuje, a Pan Bóg się śmieje. Śmieje się i jednocześnie otwiera nieświadomemu człowiekowi drogę do innych, lepszych dla niego rozwiązań, a nawet i do spełnienia jego marzeń. Nad Bałtyk nie dotarliśmy, ponieważ zwyczajnie nie znalazłam żadnej wolnej kwatery. Kiedy po raz „enty” usłyszałam po drugie stronie telefonu: „wszystko zajęte”, dostałam nagłego olśnienia! EUREKA! DZIĘKUJĘ! Żegnajcie „tanie noclegi” z portalu nadbałtykiem.pl, żegnajcie kolorowe promenady, najlepsze pod słońcem gofry z bitą śmietaną i kapsle po piwie, zbierane pieczołowicie na plaży przez najmłodszą latorośl. Do zobaczenie następnym razem, a my tym czasem wybieramy inny kierunek – jedziemy do Puszczy Białowieskiej! Marzyłam o tym  od dawna, najwyższa więc pora zabrać się za spełnianie swoich marzeń! Pan Bóg wyraźnie puścił do mnie oko! Szybko i sprawnie znalazłam cudowny, tradycyjny podlaski domek niedaleko Hajnówki, cały dla nas.
Ogródek w podlaskim stylu


Drewniany domek w podlaskim stylu - wakacyjna kwatera Pani z przyrody
Zapakowaliśmy rowery, lornetki, aparat fotograficzny, peleryny, mnóstwo wygodnych ubrań i oczywiście mój niezawodny, stary i poczciwy „Przewodnik do rozpoznawania roślin i zwierząt na wycieczce” (młodszy syn go uwielbia). Tak wyposażeni wyruszyliśmy do świątyni przyrody na spotkanie z przygodą. Lecz żeby nie było nam tak lukrowo i miło – dzieci poczuły się głodne i przyjęły postawę roszczeniową tuż za pierwszym zakrętem, za kolejnym zaś wszczęły kłótnię pomiędzy sobą, nie wiadomo dokładnie o co. W dodatku szybko okazało się, że bagażnik na rowery trzeba było po drodze kilka razy sprawdzić i poprawić, a obciążony samochód nie chciał się rozpędzić powyżej 100 km na godzinę, ku rozpaczy męża. Keep calm and go to Białowieża National Park! W końcu dzieciaki zasnęły, znudzone wizją całodziennej podróży, bagażnik spokorniał, a do jazdy prawie non stop prawym pasem jakoś przywykliśmy. Dowlekliśmy się na miejsce przeznaczenia późnym popołudniem, cali, zdrowi i w komplecie. Ilość rowerów na bagażniku również się zgadzała. Ufff…, teraz będzie już tylko lepiej. O tym, co zobaczyliśmy w Puszczy Białowieskiej i jakie czekały na nas atrakcje – w następnym poście. Zapraszam - Pani z przyrody.
Pani z przyrody na szosach Puszczy Białowieskiej

Bocian na podlaskiej łące, foto - mąż Pani z przyrody


Pani z przyrody zawsze przygotowana - literatura o przyrodzie polskiej