To miała być moja ostatnia już przyjemność przyrodnicza na przedwiośniu, która o mało co nie zakończyła się przyrodniczą porażką. Wybrałam się późnym popołudniem do cieszyńskiego Lasku Miejskiego, w poszukiwaniu występującego tam unikatowego, objętego ścisłą ochroną kwiatka - cieszynianki wiosennej.
Właśnie przypada termin jej kwitnienia, a właściwie, to dobiega już końca. Od jutra w dodatku ma zepsuć się pogoda, tym bardziej więc zależało mi na tym, żeby zobaczyć ją jeszcze dzisiaj. Po pracy miałam jeszcze kilka innych ważnych załatwień, nie zdążyłam więc ani zjeść obiadu, ani się przebrać. Ubrana w sukienkę pognałam szybko do lasku, mając nadzieję wykorzystać ostatnie, popołudniowe promienie słońca i zrobić kilka zdjęć. Obeszłam prawie wszystkie ścieżki, bacznie wypatrując w runie leśnym zielonych kwiatków. Niestety, nie znalazłam. Zawilce za to, towarzyszyły mi bardzo dzielnie przez całą drogę, dumnie wyciągając białe główki w stronę wiosennego światła.
Właśnie przypada termin jej kwitnienia, a właściwie, to dobiega już końca. Od jutra w dodatku ma zepsuć się pogoda, tym bardziej więc zależało mi na tym, żeby zobaczyć ją jeszcze dzisiaj. Po pracy miałam jeszcze kilka innych ważnych załatwień, nie zdążyłam więc ani zjeść obiadu, ani się przebrać. Ubrana w sukienkę pognałam szybko do lasku, mając nadzieję wykorzystać ostatnie, popołudniowe promienie słońca i zrobić kilka zdjęć. Obeszłam prawie wszystkie ścieżki, bacznie wypatrując w runie leśnym zielonych kwiatków. Niestety, nie znalazłam. Zawilce za to, towarzyszyły mi bardzo dzielnie przez całą drogę, dumnie wyciągając białe główki w stronę wiosennego światła.
Było malowniczo, ciepło i miło. Ale cóż z tego, skoro cieszynianek nie uświadczyłam. Kiedy szłam już z powrotem w stronę samochodu, zastanawiając się nad tym, gdzie też obiekty moich poszukiwań się pochowały, jakimś szczęśliwym zbiegiem okoliczności spotkałam kogoś, kto na cieszyńskiej przyrodzie zna się naprawdę zawodowo! Bardzo precyzyjnie wskazał mi miejsce, w którym rosną. Było to jedyne miejsce w którym nie byłam, ponieważ trwają tam jakieś prace remontowe i ustawiono zakaz wstępu. Zakaz niegrzecznie złamałam i w nagrodę za to - znalazłam to czego chciałam:) Cieszynianki rosły sobie spokojnie na skarpie, kąpiąc się w ostatnich promieniach słonecznych. Chcąc zrobić im zdjęcia, weszłam na fragment śliskiej skarpy, z której zjechałam po chwili niespodziewanie i spektakularnie na kolanach, drąc sobie rajstopy. Ale było warto!!
rajstopy rajstopami, ale mam nadzieję, że kolana są całe:)
OdpowiedzUsuńO jakie piękne odkrycie. Jak widać, czasem warto łamać zakazy ;)
OdpowiedzUsuń😂 wspaniała przygoda 😍
OdpowiedzUsuńAle śliczne! Mnie to na wiosnę cieszy każdy kwiatek, a najbardziej chyba te wczesne, ponieważ zwiastuja wiosnę :)
OdpowiedzUsuńJak ja lubię zwracać uwagę na takie szczegóły w przyrodzie, cieszyć się, kiedy je dostrzegam, i nawet w tym stylu, co Twoja, przygoda, nie psują mi nastroju. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Jakie piękne zdjęcia! Jestem pod wrażeniem ☺
OdpowiedzUsuńNo pięknie, w rajstopach na takie podboje? :) Grunt, że jesteś cała!
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjęcia, czuć w powietrzu wiosnę :)
Zawilce przypominają mi dom rodzinny :)
OdpowiedzUsuńPiękne roślinki. Polne i leśne kwiaty mają to coś. Zachwyca mnie ich dzikość...
OdpowiedzUsuń